INFORMACJE O WINDYKACJI
powrót do strony głównej
Deweloperzy
na łasce banków. Szykują się bankructwa
- 2008-10-10
Szalejący na światowych rynkach finansowych kryzys może
zmieść z powierzchni ziemi nawet duże i doświadczone firmy
deweloperskie, które rozpoczęły inwestycje, nie mając
kredytu na jej sfinansowanie. O klientów, skłonnych wyłożyć
pieniądze na budowę, najczęściej pożyczone w bankach, będzie
bowiem coraz trudniej, bo te przykręcają śrubę z kredytami.
Odmawiają ich też deweloperom.
Sytuacja jest dramatyczna. Nie dość, że marże banków wzrosły
z 1,5-2 proc. do 3,5 proc., to na osiem wniosków kredytowych
akceptują tylko jeden, dwa - przyznaje Iwona Załuska z firmy
Upper Finance, która pomaga deweloperom w uzyskaniu kredytu.
- W tej sytuacji ci, którzy nie uzyskają finansowania, nie
zaczynają inwestycji.
Sęk w tym, że wiele firmy już je rozpoczęło. A jeśli ludzie
przestaną kupować mieszkania, a bank odmówi kredytu firmie,
budowa stanie. Zaś deweloper, który nie ma pieniędzy na
kontynuację, traci płynność, a w efekcie plajtuje.
- Także w kryzysowym 2002 r. banki przestały finansować
deweloperów. Tyle że wówczas chętnie udzielały kredytów ich
klientom. Bankructw było więc niewiele. Natomiast nigdy
problemu z uzyskaniem kredytu nie mieli jednocześnie
deweloperzy i klienci - komentuje prezes firmy doradczej
Reas Kazimierz Kirejczyk. - Ich los leży teraz w rękach
banków.
Zdaniem Jacka Bieleckiego z Polskiego Związku Firm
Deweloperskich w miarę spokojnie mogą spać ci klienci firm
deweloperskich, które są kredytowane przez banki, a także
ci, którzy odbiorą klucze do mieszkań w ciągu najbliższych
kilku miesięcy. Te mieszkania są już bowiem na ogół
sprzedane niemal w 100 proc.
Jednak sprzedane, to nie znaczy zapłacone. Np. niektóre
firmy sprzedawały mieszkania w systemie 10 na 90, czyli 10
proc. ceny mieszkania klient wpłacał przy podpisaniu umowy,
a pozostałe 90 proc. ma dopłacić po podpisaniu aktu
notarialnego. Może się okazać, że niektórzy klienci,
szczególnie inwestorzy z Hiszpanii, Irlandii i Wielkiej
Brytanii, nie dostaną teraz obiecanego wcześniej przez bank
kredytu (ostatnio niektóre banki zaczęły się wycofywać z
tego typu wstępnych uzgodnień dotyczących warunków
kredytowania). Ci inwestorzy stracą więc swoje wkłady, jeśli
nie dotrzymają warunków umowy. Ale z problemem zostanie też
deweloper, zwłaszcza jeśli w przedsięwzięcie włożył własne
pieniądze, a okaże się, że nieprędko będzie je mógł
odzyskać.
Kirejczyk uważa, że najbardziej zagrożone są inwestycje
rozpoczęte między lipcem 2007 r. a wiosną 2008 r. Są one
bowiem na tyle zaawansowane, że deweloper nie może się
wycofać bez gigantycznych strat. - Zatrzymując inwestycję,
musiałby bowiem zwrócić pieniądze klientom, którzy już
kupili mieszkania. A te już zostały wydane na pokrycie
kosztów budowy - wyjaśnia Kirejczyk.
Ale jeśli udało mu się znaleźć chętnych na 60-70 proc.
mieszkań w danym projekcie, to ryzyko, że nie zostanie
dokończony, jest raczej niewielkie.
Kirejczyk nie wyklucza, że część deweloperów, którzy
niedawno rozpoczęli budowy, nie mając kredytu i sprzedali
niewiele mieszkań, będzie teraz zamrażać inwestycje. W ten
sposób zminimalizują ewentualne straty do czasu, aż zapewnią
sobie finansowanie.
Tymczasem Fadesa Polnord (dawniej Fadesa Prokom) jest
pierwszą firmą deweloperską, która publicznie zapewniła, że
jej inwestycje w Warszawie i we Wrocławiu nie są zagrożone.
Prezes spółki Javier Rubio Dominguez poinformował w czasie
wczorajszej konferencji, że kiepska sytuacja hiszpańskiego
większościowego udziałowca - Martinsa-Fadesa (układa się z
wierzycielami) - nie wpływa na bieżącą działalność. Np. w
tym roku Fadesa Polnord ma wypracować 36 mln zł zysku netto.
Prezes Polnordu Wojciech Ciurzyński podkreślał, że
sprzedanych jest 90 proc. mieszkań będących obecnie w
trakcie budowy. Poza tym na jej dokończenie spółka ma
zapewniony kredyt w Pekao SA.
Ciurzyński stwierdził, że obecnego kryzysu, oprócz wielu
małych spółek, które rozpoczęły inwestycje na fali boomu,
mogą nie przeżyć nawet dwie duże. Które? - Nie mogę
powiedzieć, bo to moi koledzy - odpowiedział. - Ale po czym
poznać, że deweloper traci płynność finansową? - Zaczyna
sprzedawać swoje projekty i ziemię po cenie niższej od ceny
zakupu - tłumaczył.
I poinformował, że spółka zamierza dokupić ziemi pod kolejne
inwestycje (na ten cel ma 300 mln zł). Np. już w piątek
Polnord ma sfinalizować transakcję zakupu działki, ale pod
biurowiec. Ponadto spółka prowadzi rozmowy z Hiszpanami na
temat wspólnych inwestycji na Węgrzech, w Rumunii, Bułgarii,
gdzie Martinsa-Fadesa ma tereny budowlane.
Źródło: Gazeta Wyborcza